John Steinbeck
“Myszy i ludzie”
WYDAWNICTWO: PRÓSZYŃSKI I S-KA
ROK WYDANIA: 2012
JĘZYK WYDANIA: POLSKI
TŁUMACZENIE: ZBIGNIEW BATKO
… będziemy mieć gospodarstwo, domek z piecem, który będzie nas ogrzewał i z dodatkowym łóżkiem dla przyjaciela, jeśli chciałby przekimać, będziemy mieć świnie, krowę i króliki, i zagon koniczyny – dla królików, i będziemy żyć z tego, co da nam ziemia… – marzenie, mniej lub bardziej realny cel, zaklęcie odganiające smutki, mantra dająca siłę, by się nie poddawać i stawić czoła trudnościom kolejnego dnia, swoista klamra spajająca książkę. Książkę o przyjaźni, współczuciu, zrozumieniu, ale też i o najgorszych, przyziemnych instynktach – o pogardzie, poczuciu wyższości i o tym, jak bardzo kusi wykorzystanie słabych stron drugiego człowieka, by samemu choć przez chwilę poczuć się kimś lepszym.
“Myszy i ludzie” to swoista ballada o dwóch przyjaciołach, którzy odkąd sięgają pamięcią zawsze są razem, wspierają się w każdej sytuacji i jak sami mówią – nawet, gdyby wszystko poszło na opak, mają siebie nawzajem. I tak, dzięki łączącej ich więzi, każde z nich może powiedzieć, że jego los nie jest nikomu obojętny – wszak los George’a obchodzi Lenniego, a los Lenniego – George’a, a to – trzeba im przyznać – wcale niemało. Bohaterowie są swoimi kompletnymi przeciwieństwami, kontrast jest wręcz rażący – George – niewysoki, sprytny i inteligentny, Lennie – kilkuletnie dziecko w ciele gigantycznego mężczyzny o zatrważającej sile fizycznej, z której – ku swej zgubie – niekoniecznie zdaje sobie sprawę. Przyjaciele, włócząc się od rancza do rancza w poszukiwaniu sezonowej pracy, pracują jako najemni robotnicy, nie przestając jednak marzyć o posiadaniu swojego własnego kawałka ziemi.
Steinbeck, tym razem jako mistrz krótkiej formy, przekazuje w swej minipowieści więcej, niż by się mogło wydawać. Króciutka i prosta historia George’a i Lenniego przetykana jest problemami wynikającymi z podziałów społecznych, niepełnosprawności Lenniego, a także zachowaniami o podłożu rasistowskim. Steinbeck w swoim dziele porusza przede wszystkim temat odpowiedzialności za drugiego człowieka, odpowiedzialności do granic wytrzymałości, lojalności i niespotykanego wręcz zrozumienia. A w tle jak cichy, nienarzucający się akompaniament, uparcie i nieustannie towarzyszy odwieczne dążenie do posiadania czegoś swojego, własnego kąta, który pozwoliłby na bycie niezależnym. Małe, proste, piękne marzenie…
… będziemy mieć gospodarstwo, domek z piecem, który będzie nas ogrzewał i z dodatkowym łóżkiem dla przyjaciela, jeśli chciałby przekimać, będziemy mieć świnie, krowę i króliki, i zagon koniczyny – dla królików, i będziemy żyć z tego, co da nam ziemia… – to refren, który kołysze czytelnika aż do ostatniej strony, warto się w niego wsłuchać. Zapraszam do lektury.