John Steinbeck
“Grona gniewu”
WYDAWNICTWO: PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
ROK WYDANIA: 1959
JĘZYK WYDANIA: POLSKI
TŁUMACZENIE: ALFRED LIEBFELD
Starych drzew się nie przesadza…
Gdzie znajduje się granica pomiędzy nami samymi, naszymi wspomnieniami, a tym co nas otacza? Czy rodzinny dom, staw, w którym kąpaliśmy się w dzieciństwie, droga, której wijącą się wstęgą włóczyliśmy się, odkąd nauczyliśmy się chodzić, szum drzew rosnących tuż za płotem, stanowią jedynie elementy otaczającego nas świata czy z czasem, z upływem lat wszystko to z uporem wrasta w nasze serca, zakorzenia się w naszych duszach i staje się cząstką nas samych?
Do takich i wielu innych rozważań skłania niezwykła książka “Grona gniewu”, której wyjątkowość dostrzeżono, przyznając Steinbeckowi nagrodę Pulitzera, National Book Award, a z czasem – również za jej przyczynkiem – nagrodę Nobla.
Akcja książki rozgrywa się w czasach wielkiego kryzysu w Stanach Zjednoczonych, czasach, w których w obliczu wyniszczających susz i masowej mechanizacji rolnictwa, tysiące rodzin z Oklahomy i Teksasu trudniących się tradycyjną pracą na roli i żyjących z płodów ziemi, zostaje zmuszona opuścić gospodarstwa i szukać szczęścia w mlekiem i miodem płynącej Kalifornii. Główni bohaterowie – Joadowie sprzedają wszystko to, co nadaje się do sprzedania, a czego nie można zabrać, by następnie zapakować na ciężarówkę marne resztki dobytku i wraz z całą rodziną ruszyć w podróż w nieznane. I tak pośród materacy, pierzyn, wiader, garnków, w ciężarówce z trudem mieszczą się ojciec rodziny Joadów, matka, babcia, dziadek, zaprzyjaźniony pastor, wuj, dwójka małych jeszcze dzieci, dwójka dorosłych synów i dorosła córka w ciąży wraz ze swoim mężem. Zmuszeni do porzucenia jedynego znanego sobie sposobu życia, z rolników stają się wędrowcami. I tak otaczająca rzeczywistość nabiera innego wymiaru – już nie pole, a asfaltowa droga stanowi stanowi powód do zmartwień i trosk, nie dom a rozklekotana ciężarówka stanowi ostoję i da schronienie. Tworzą się nowe, niepisane zasady, nowe rytuały w improwizowanych obozowiskach, małe tymczasowe społeczności tworzone na postojach, które dają namiastkę wiejskiej społeczności, do której przywykli. Społeczności bardzo tymczasowe, jednak w obrębie których ludzie nie są zupełnie sami i mogą wypowiadać się w liczbie mnogiej, mówić “my”, “nasze”, zamiast wypowiadać przygnębiająco brzmiące “ja”, “moje”, mogą wzajemnie dodać sobie otuchy, odwagi i udzielić pomocy w biedzie i potrzebie.
Kiedy Joadowie z mozołem dojeżdżają do wyśnionej Kalifornii, szybko okazuje się, że wyobrażenie, jakie o niej mieli, nijak się ma do rzeczywistości. W Kalifornii nikt nie czeka na nich z otwartymi ramionami. Czeka ich tylko niechęć, strach i pogarda. Nowoprzybyłych ogarnia gorączka pracy, Kalifornijczycy ulegają pokusie wyzysku. Nowoprzybyli konają z głodu (dosłownie), tutejsi liczą zyski i niszczą nadmiar owoców i warzyw w trosce… w trosce o zachowanie cen na odpowiednim poziomie.
Ich siła i determinacja nie wzbudzają podziwu, lecz strach. Podarte łachmany nie wzbudzają współczucia, lecz pogardę i… choć czytelnikowi nie raz zakręci się łza w oku, to w rzeczywistości nie powinien się dziwić… kalifornijczycy lat 30, to my – Amerykanie, Europejczycy, społeczności z przeszłości i społeczności z XXI wieku. To my, gdy podchodzi do nas żebrak, to my, gdy podchodzi do nas kolorowy, biedny, obcy…
“Grona gniewu” to książka ponadczasowa, to książka o ludziach, o determinacji, uporze i niezłomności, o sile rodziny, książka szczera do bólu, ani trochę niebanalna. Steinbeck opisując z wielką uwagą swoich bohaterów, pozwala czytelnikowi tak dobrze ich poznać, że czytając, zaczyna się zacierać granica pomiędzy fikcją i rzeczywistością. Joadowie przestają być bohaterami wyimaginowanej historii, stają się żywi i prawdziwi i tak samo żywa i prawdziwa staje się ich cicha rozpacz. Styl Steinbecka jest tak realistyczny, że niemal czujemy smak prażuchy, konsystencję rozcieranej w dłoniach grudki ziemi, zapach pól. Steinbeck jest bezkompromisowy, to co opisuje, jest namacalne, realne, prawidzwe do bólu.
“Grona gniewu” nie jest historią jednej rodziny, to historia wszystkich tych, którzy są biedni, obcy, odbierani jako gorsi. To historia ludzkości i historia przemian społecznych, to dowód na to, że “…gdy własność gromadzi się w zbyt nielicznych rękach, musi być im odebrana (…) gdy większość ludzi cierpi głód i zimno, to bierze sobie to, co jej potrzeba, przemocą (…) represje mają jeden ten skutek, że wzmagają opór i jednoczą prześladowanych.”
Jedna z najlepszych książek, jakie dotąd przeczytałam.
Zapraszam do lektury.