IMG_20181126_212414_203 (2).jpgSzafran, ochra, purpura… kolory złotej polskiej jesieni… kolory, o które trudno na Sycylii, chyba że ktoś celowo wybierze się na wycieczkę poza miasto w poszukiwaniu nostalgicznego oblicza tej pory roku.

Sycylijska jesień niewiele ma bowiem wspólnego ze złotą polską jesienią. W mieście, przyroda nie przypomina na każdym kroku o przemijaniu, a drzewa nie zachwycają feerią barw, gdyż w większości są… zielone, ot jak choćby palmy, które spalone letnim słońcem, nareszcie odżywają i lśnią zuchwale soczystą – i aż chciałoby się powiedzieć wiosenną – zielenią.

Jesienny zapach grzybów i butwiejących liści, zastępuje tutaj z powodzeniem aromat pieczonych kasztanów, no właśnie… kasztanów. Wraz z nadejściem jesieni na ulicach Katanii pojawiają się prowizorycznie, pospiesznie i nieco niedbale rozstawione stragany wyposażone w specjalny grill do pieczenia jadalnych kasztanów – cudownie słodkawych i sycących.

…. tylko dlaczego kasztany? Otóż, jak nakazuje tradycja, na Świętego Marcina czyli 11 listopada, przypadał koniec zbiorów. W podzięce za obfity rok i obfite zbiory tradycyjnie organizowano na wsiach rozliczne uroczystości, festyny, połączone oczywiście z religijnymi obchodami święta – bardzo włoskie połączenie sacrum i profanum. Z biegiem czasu obchody świętego Marcina zmieniały swój charakter – z wiejskich podwórek, przeniesiono się do wykwintnych winnic, a wiejskie uczty zastąpiły eleganckie degustacje, jednak jedno jest pewne – mimo upływu czasu każdy Włoch słysząc słowa “San Martino… ” dokończy je, mówiąc: “… castagne e vino!” czyli “Święty Marcin, kasztany i wino”.

Cóż zatem pozostaje…? Zapomnieć się na chwilę, skosztować i zachwycić cudownym połączeniem pieczonych kasztanów serwowanych wraz z kieliszkiem wytrawnego czerwonego wina.