buszujacy w zbozu

Jerome David Salinger

“Buszujący w zbożu”

WYDAWNICTWO: ISKRY
 ROK WYDANIA: 1998
JĘZYK WYDANIA: POLSKI
TŁUMACZENIE: MARIA SKIBNIEWSKA

Klasyk? Arcydzieło? Jedna z najbardziej niezwykłych powieści w historii literatury, a może jedna z najbardziej kontrowersyjnych? To przecież za omawianie “Buszującego w zbożu” zawieszano amerykańskich nauczycieli, a listy oczekujących na wypożyczenie książki w bibliotekach nie miały końca… To książka, którą znaleziono przy mordercy Johna Lennona, a na której punkcie miał obsesję sprawca zamachu na Ronalda Reagana… a więc?

Z pewnością “Buszujący w zbożu” to książka, której tytuł brzmi znajomo i jeśli sięgniemy po znane rankingi dzieł – tych, które raz w życiu wypadałoby przeczytać, możemy iść o zakład, że tam ją właśnie znajdziemy. I tak “Buszujący w zbożu” został wymieniony w słynnym rankingu magazynu ”Time” pośród 100 najlepszych książek wydanych w latach 1923-2005, w rankingu 100 książek XX wieku według “Le monde” i wielu innych.

I przyznam, że właśnie ta popularność, światowa fama, podsyciła na tyle skutecznie moją ciekawość, by sięgnąć właśnie po tę książkę.  

Główny bohater, Holden Caufield, opowiada nam w pierwszej osobie o tym, co mu się przydarza, co myśli, co czuje. Przedstawia czytelnikowi wydarzenia poprzedzające wyrzucenie go z prywatnej szkoły średniej, dzień, w którym z niej ucieka, by zaszyć się na parę dni w Nowym Jorku, w którym to, jak sam określa, sypia w szkaradnym hotelu, zalewa pestkę w klubach i błąka się bez bliżej określonego celu. Jakby mimochodem dzieli się z czytelnikiem mnóstwem refleksji i roztacza wizje przeróżnych, dziwacznych pomysłów, które w większości są – jak mówi sam Holden – wariackie. Wariacki, kabotyn, bubek, pętak, to określenia, które Holden stosuje nad wyraz często i trzeba przyznać, że język, jakim napisana jest książka jest rzeczywiście nietuzinkowy – barwny, dowcipny i czasem niezbyt grzeczny. Trudno powiedzieć, jakie uczucia wzbudza Holden. Z jednej strony drażni, irytuje z drugiej, fundując sporą dawkę humoru i (o dziwo) refleksji, wzbudza nawet sympatię. 

Jest chłopcem zagubionym, który mimo upływającego czasu, nadal nie pogodził się ze śmiercią młodszego brata. Jest nastolatkiem, który czasem marzy, a chyba jeszcze częściej wątpi. Jest człowiekiem, który w zatłoczonej metropolii jest przejmująco samotny. Jest wreszcie buntownikiem krytykującym otaczającą go rzeczywistość, umykającym modom, trendom, kulturze masowej, odczuwającym swoją odmienność od innych ludzi. 

“Buszujący w zbożu” jest książką ciekawą, specyficzną, choć nie moją ulubioną, ale… pozostaje nadal pozycją obowiązkową dla każdego pasjonata literatury. Może warto  przekonać się samemu, kim tak naprawdę jest Holden i co fascynuje czytelników od ponad półwiecza?

Zapraszam do lektury.